Nagłówek
Kawa po wiedeńsku – jak ją zrobić i z czym pić?
Kawa po wiedeńsku, czyli aromatyczna kawa połączona z dużą dawką słodyczy, to prawdziwa uczta dla zmysłów. Ten kawowy deser to idealna propozycja na chłodne popołudnie – skutecznie rozgrzewa i dostarcza pozytywnych wrażeń. Szczególnie przypadnie do gustu miłośnikom czekolady, której w tym napoju nie brakuje. Jaka jest historia kawy po wiedeńsku i jak ją zrobić? ce odegrał w historii świata i kawy?
Kawa po wiedeńsku, czyli jaka?
Wiedeńskie kawiarnie to istny raj dla kawoszy. Można w nich znaleźć bardzo dużo oryginalnych, kawowych specjałów, których na próżno szukać w innych zakątkach świata. Najpopularniejszą kawą serwowaną w Austrii jest kawa po wiedeńsku. Zwykle jest dostępna w dwóch wersjach:
● Einspänner – to podwójna porcja espresso z dużą porcją bitej śmietany,
● Franziskaner – to duża porcja czarnej kawy z dodatkiem mleka i bitej śmietany.
Jednak największą popularnością – i to na całym świecie – cieszy się alternatywna wersja kawy po wiedeńsku. To napój, którego podstawą są trzy składniki:
● mocna, aromatyczna kawa,
● dobrej jakości czekolada (gorzka lub mleczna),
● bita śmietana.
Opcjonalnie kawę można wzbogacić o cukier i mleko, a na koniec posypać kakao, cynamonem lub startą czekoladą.
Historia kawy po wiedeńsku
Historia kawy po wiedeńsku jest związana z polskim żołnierzem – Jerzym Franciszkiem Kulczyckim. To właśnie on przysłużył się do wygranej pod Wiedniem w 1683 roku. Jak do tego doszło i co to ma wspólnego z kawą po wiedeńsku?
Jerzy Kulczycki – dzielny tłumacz, który znalazł się we właściwym miejscu i czasie
Jerzy Kulczycki urodził się Kulczycach w 1640 roku. Był szlachcicem herbu Sas. Niewiele wiemy o jego życiu sprzed pamiętnego oblężenia Wiednia z 1683 roku.
Pewne jest, że znał kilka języków – m.in. turecki. Osiadł w Belgradzie i tam pracował jako tłumacz dla placówki austriackiej Wschodniej Kompanii Handlowej (organizacja zajmowała się handlem ze Wschodem). Z czasem otworzył własną firmę w jednej z dzielnic Wiednia. W młodości poznał osmańską kulturę i wiedział, że jeśli Wiedeń upadnie, jego firma i ukochane miasto przepadną. Zgłosił się na ochotnika do trudnej misji. Wojska osmańskie oblegały Wiedeń i wydawało się, że lada dzień zajmą miasto. Na szczęście dla obrońców z północy ruszyła odsiecz – król Jan III Sobieski pędził na czele husarii, by przełamać oblężenie i uratować Europę.
Ale… nikt o tym nie wiedział. Posłańcy niosący dobre wieści nie docierali do miasta, a obrońcom zaczynało brakować sił. Dowódcy obrony miasta wysyłali gońców, by dowiedzieli się, jakie są szanse na pomoc, ale nikt nie wracał ze swojej misji. Pamiętajcie, że w tych czasach wszystkie wiadomości przekazywano przez konnych lub pieszych posłańców, co powodowało spore trudności.
Wtedy jednak to pojawił się Jerzy Kulczyki ze swoim towarzyszem Jerzym Michałowiczem. Wiedział, jak wyjść z miasta. Znał jego wąskie uliczki i przesmyki, ta